wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 12

Wydawało mi się jakbym spała. Wiem, że prawda była inna. Po prostu miałam zamknięte oczy i nie mogłam ich otworzyć. Tak jakby ktoś skleił moje powieki. Czułam obecność osób. Słyszałam jakieś głuche krzyki. Nie rozumiałam jednak czyje to były głosy. Możliwe, że to ktoś mi obcy. Pragnęłam otworzyć oczy, ale jakieś światło mi w tym przeszkadzało. Postanowiłam jednak spróbować. Powoli uchyliłam jedno oko i co dziwne nie zamknęłam go. Później uchyliłam drugie i w taki oto sposób mogłam dowiedzieć się gdzie jestem. Czułam jakiś ruch. Jakby pomieszczenie, w którym się znajduję poruszało się. W środku były dwie osoby ubrane w stroje lekarskie. Nie zauważyły jednak, że się obudziłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam sprzęty medyczne. Gdzie ja jestem? Na pewno to nie jest szpital. Co się stało? No tak. Leciałam spadochronem. Dave nie mógł go rozłożyć. Jednak w końcu mu się udało. Niestety jednak dość mocno uderzyliśmy w ziemię. Pamiętam jeszcze, że zauważyłam krew i wtedy zemdlałam.
Jeden z dwójki osób zauważył, że już nie 'śpię'. Podszedł do mnie. Zauważyłam na jego stroju plakietkę. Doktor Greg Master. Zapytał mi się czy wszystko ze mną w porządku. Odpowiedziałam, że głowa mnie boli, a on powiedział, że to normalne po upadku z takiej wysokości. Wytłumaczył, że właśnie jedziemy do szpitala i jesteśmy w karetce. Tam mają zrobić mi dodatkowe badania i zobaczyć co z moją nogą. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że opatrunek, który założył mi ratownik już przesiąkł. Zrobiło mi się nie dobrze i mocno zakręciło w głowie. Nie wytrzymałam, zemdlałam. Znowu.

Perspektywa Nialla.

Byłem w drodze do szpitala. Przeraziłem się kiedy zadzwoniła do mnie Jade i powiedziała, że Sarah miała wypadek i jest w szpitalu. Oznajmiła, że ona razem z rodzicami i Louisem już są na miejscu i czekają na informacje o stanie zdrowia blondynki. Byłem poważnie zdenerwowany i naprawdę się zestresowałem. Jeśli mojej księżniczce stało się coś poważnego to nie przeżyję.
Dojechałem na miejsce 5 minut później. Na recepcji nie chcieli mi nic powiedzieć, ale wcisnąłem im kit, że Sarah to moja narzeczona. Pani dziwnie się na mnie spojrzała, ale powiedziała gdzie leży dziewczyna. Pobiegłem tam jak najszybciej mogłem aż w końcu na korytarzu zauważyłem rodzinę Sarah i Louisa. Mama blondynki siedziała na krzesełku i płakała. Pan Campbell pocieszła ją, ale sam nie był w najlepszym stanie. Jade stała po drugiej stronie przy ścianie i miała wzrok wlepiony z podłoge. Postanowiłem podejść do szatyna, chociaż i on nie wyglądał najlepiej.
-Cześć, co z nią?-Zapytałem na wstępie.
-Wreszcie jesteś.
-Przepraszam, że tak długo. Korki i jeszcze pielęgniarka na recepcji nie chciała mnie wpuścić, musiałem wcisnąć jej kit, że Sarah to moja narzeczona. Dziwnie się na mnie spojrzała.-Skrzywiłem się lekko, ale znowu spoważniałem widząc wzrok Louisa. Patrzył na mnie tak samo jak tamta babka.
-To pewnie dlatego, że powiedziałem jej to samo.-Gdyby nie ta sytuacja pewnie zaczął bym się śmiać, ale tylko skinąłem głową.-Wracając do twojego pytania. Sarah ma teraz operacje nogi.
-Boże, jak to się wszystko stało?
-Naszej blondyneczce zachciało się czegoś szalonego, więc ten idiota Dave zabrał ją na lot ze spadochronu. Jest pełnoletnia, dlatego jej rodzice o tym nie musieli wiedzieć i oczywiście nic im nie powiedzieła. Byli naprawdę zdenerwowani kiedy zadzwonili do nich ze szpitala. Byłem u Jade, gdy dostali telefon dlatego dotarłem tu tak szybko.-Louis tłumaczył mi wszystko, ale to nie obchodziło mnie tak bardzo. Byłem wściekły na tego Dave'a i może być pewny, że oberwie mu się za niedopilnowanie wszystkiego. Na dodatek to on jej to zaproponował. Przecież facet nie jest instruktorem, a tak niebezpieczne rzeczy robi się tylko z wyszkolonymi ludźmi.
-Czy on jest tutaj?
-Tak, poszedł po kawę.-Odparł szatyn.
Skinąłem głową i postanowiłem opanować narazie swoje emocje. Przecież nie mogę mu przyłożyć na środku szpitala. Miałbym niezłe problemy i w prasie też nie wyglądałoby to najlepiej. Jeszcze Sarah by się na mnie obraziła, a to byłoby najgorsze. Usiadłem na niebieskim krześle i schowałem głowę z dłoniach. Teraz trzeba czekać na koniec operacji.

Perspektywa Sarah

Leżałam na czymś miękkim. Prawdopodobnie było to łóżko, no bo co innego? Światło w pomieszczeniu było jasne, ponieważ mimo zamkniętych oczu mogłam je lekko widzieć. Słyszałam jakieś pikanie, które brzmiało jak dźwięk tych szpitalnych urządzeń. Zaciekawiona pomieszczeniem, w którym byłam otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Pokój wyglądał jak szpitalny. Podejrzewałam, że właśnie tam się znajdowałam. Moja noga wisiała nad łóżkiem tak jak na tych filmach kiedy ktoś ląduje w szpitalu i ma złamaną nogę. Cała była w gipsie, od stopy do końca uda. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało i nagle mnie olśniło. Byłam w karetce po tym jak razem w Dave'm uderzyliśmy dość mocno w ziemię. Widziałam dużo krwi i dlatego znowu zemdlałam.
Obok łóżka stało krzesełku, a na nim spał Niall. Jego włosy były w totalnym nieładzie, a pod oczami miał wory. Lekko zaczerwienione usta aż prosiły się o pocałunek. Uśmiechnęłam się lekko. Ciekawe jak długo musiałam spać skoro pozwolił doprowadzić się do takiego stanu. Czemu akurat on jest ze mną razem w pokoju, a nie moja mama czy siostra.
Wyglądał uroczo kiedy tak spał. Na pewno było mu niewygodnie na tym twardym siedzeniu, a mimo to był tu ze mną. Doceniam to. Chłopak jest naprawdę wspaniałym przyjacielem i stara się najbardziej jak może. Postanowiłam go obudzić, mimo, że mogłabym patrzeć na niego godzinami. Wyciągałam swoją dłoń, żeby dotknąć jego ramienia, kiedy blondyn nagle się poruszył. Zabrałam swoją rękę z powrotem. Przetarł swoją twarz dłonią i spojrzał na mnie. Kącik moich ust lekko drgnął do góry.
-Cześć.-Odezwałam się pierwsza.
-Sarah. Obudziłaś się. Tak bardzo się martwiłem.-Jego twarz mimo zmęczenia wyrażała samo szczęście, a uśmiech był naprawdę ogromny.-Czy mogę Cię przytulić?-Zapytał nieśmiało. Skinęłam lekko głową i pierwsza szybko do niego przywarłam. Natychmiast zacisnęłam swoje dłonie na jego koszulce, a moja głowa znalazła się w zagłębieniu jego szyi. Poczułam pocałunek na czubku mojej głowy i uśmiechnęłam się szerzej na ten mały gest. Jego ręcę przyciągnęły mnie do siebie jeszcze mocniej, jednocześnie głaszcząc moje plecy.-Tak bardzo się o Ciebie bałem.-Gdy to powiedział, po prostu się rozpłynęłam. On jest taki kochany. Jest moim ideałem. Jedyne o czym marzę to, żeby był cały mój. Niestety nigdy tak nie będzie. Zawsze będzie też należał do fanek, a ja po prostu jestem samolubna i nie potrafiłabym się nim dzielić.
Odsunęłam go delikatnie od siebie tak, abyśmy nadal byli blisko. Spojrzałam mu prostu w oczy i już wiedziałam co chcę zrobić. Może będę żałowała tego jednego momentu zapomnienia i po tym wszystko się zmieni, ale tego właśnie chcę. Przybliżyłam swoją twarz do jego. Widać było, że jest zaskoczony, ale pozytywnie. Kiedy właśnie mieliśmy mieć tą jedną chwilę tylko dla siebie, drzwi od pomieszczenia się otworzyły.
-Niall przyszłam Cię zmienić..-Momentalnie obydwoje spojrzeliśmy w kierunku osoby, która postanowiła nam przeszkodzić. W progu stała Jade, która nawet chyba nie zwróciła uwagi na naszą odległość od siebie. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do łóżka. Odpychając Nialla przytuliła mnie do siebie. Zauwżyłam jak blondyn wstaje. Powiedział coś w rodzaju 'Pójdę po lekarza' i wyszedł. Postanowiłam udawać, że nic przed chwilą się nie wydarzyło i przyciągnęłam do siebie bliżej siostre. Po jakimś czasie oderwałyśmy się, a Jade usiadła obok mnie na łóżku. Jej uśmieszek uświadomił mnie w tym, że jednak widziała całe zajście.
-Nie myśl sobie, że odpuszczę Ci rozmowę na ten temat.-Zaśmiałam się i machnęłam jedynie ręką na znak, że nie chcę teraz o tym rozmawiać. W tym samym momencie przez drzwi wszedł lekarz razem z moimi rodzicami, babcią, Niallem, Louisem i Dave'm. Uśmiechnęłam się do tego ostatniego, co miało oznaczać, żeby nie obwiniał sie za to wszystko. Odwzajemnił to i tak jak reszta osób stanął przy łóżku. Mama podeszła do mnie i tak jak kilka minut temu Jade, wtuliła się we mnie.
-Tak bardzo się martwiliśmy.-Wyszeptała, a ja pokiwałam głową. Tata i babcia zrobili to samo co mama i już po chwili lekarz zaczął mówić.
-Cieszę się, że tak szybko się obudziałaś Sarah. Jestem doktor Greg Master. Twoja noga jest złamana. Jest to złamanie otwarte, co jest bardzo poważne. Musieliśmy przeprowadzić operację, abyś w przyszłości nie miała z nią dużych problemów. Wszystko na szczęście poszło po naszej myśli i ten gips musisz nosić jeszcze przez miesiąc. Po za tym nie miałaś żadnych większych obrażeń, prócz kilku zadrapań.-Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. To nie jest jeszcze najgorsze, chociaż mogłam skończyć lepiej.
-Doktorze, długo będę musiała tu zostać?
-Myślę, że poleżysz jeszcze z trzy dni i będziemy mogli wypuścić Cię do domu.
-Dobrze, dziękuję za wszystko.-Uśmiechnęłam się do mężczyzny. Odpowiedział, że to jego praca i wyszedł. Po tym jako pierwszy podszedł do mnie Dave.
-Sarah, tak bardzo Cię przepraszam. Sprawdzałem ten spadochron kilka razy i wszystko było w porządku. Nie mam pojęcia jak to się mogło stać.-Zauważyłam jak Niall przewrócił oczami. Zdecydowanie nie pałał miłością do ochroniarza.
-Jest okay Dave. Nie gniewam się. Wiem, że to nie twoje wina.-Uśmiechnął się do mnie, a później oznajmił, że odwiedzi mnie jutro.
Następnie podszedł do mnie Louis, który od razu mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i przymknęłam lekko oczy.
-Och Sarah, a mówiłem Ci żebyś uważała.-Powiedział mi cicho na ucho, tak żeby nikt nie usłyszał. Gdyby wszyscy dowiedzieli się, że szatyn wiedział o moim wyskoku to byłaby katastrofa. Jade by go znienawidziła, a rodzice zabroniliby się mi z nim spotykać. Nie wiem jaka byłaby reakcja Nialla. Prawdopodobnie wybaczyłby mu. W końcu to jego najlepszy przyjaciel.
Kiedy się od siebie odsuneliśmy do łożka znowu podeszła mama.
-Kochanie, musimy porozmawiać. Ja i tata dużo o tym myśleliśmy i zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej.- Oznajmiła. Zmarszczyłam brwi, bo nie miałam pojęcia o czym może mówić.-Lepiej, żeby twoi przyjaciele wyszli. Może nie chcesz, żeby się teraz dowiedzieli.
-Nie mam przed nimi tajemnic.-Powiedziałam stanowczo, a mama pokiwała głową. Westchnęła i spojrzała mi w oczy.
-Wyjeżdżamy z Londynu już za tydzień.



JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ, SKOMENTUJ! :)
Po pierwsze, przepraszam, że nie było tak długo tego rozdziału, ale jestem teraz chora, w szkole mam dużo nauki i jeszcze Zayn :( Nie będę pisać na jego temat, bo na prawdę nie chcę się o tym wypowiadać. Jestem za bardzo przybita jego odejściem. Wracając do rozdziału, to nie jest on najlepszy. Myślę, że nie będę ciągnęła tej historii nie wiadomo jak długo i jeszcze około 5 rozdziałów i koniec pierwszej części. Jestem już zdecydowana na pisanie drugiej, bo mam naprawdę świetny pomysł i nie będzie to takie typowe, że dwa lata później i oni nagle się spotykają i jest kolorowo itd. Taki mały spojler. Możecie się teraz domyślać co wymyśliłam. :) Do następnego xx.

5 komentarzy:

  1. Że co?! Rozdział super, ale czemu?! Czekam na nn;*

    http://moja-mroczna-pasja.blogspot.com/?m=1

    OdpowiedzUsuń
  2. Zostałaś nominowana do Libester Blog Awards! :) Więcej dowiesz się tutaj :* http://revenge-harry-styles-fanfiction.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Hejka baaaardzo mi się podobało ale czeeemuu dlaczego musi wyjechać??? :'/ pozdrawiam i życzę weny ^^

    OdpowiedzUsuń
  4. Świetne nie moge doczekać co będzie dalej

    OdpowiedzUsuń