wtorek, 31 marca 2015

Rozdział 12

Wydawało mi się jakbym spała. Wiem, że prawda była inna. Po prostu miałam zamknięte oczy i nie mogłam ich otworzyć. Tak jakby ktoś skleił moje powieki. Czułam obecność osób. Słyszałam jakieś głuche krzyki. Nie rozumiałam jednak czyje to były głosy. Możliwe, że to ktoś mi obcy. Pragnęłam otworzyć oczy, ale jakieś światło mi w tym przeszkadzało. Postanowiłam jednak spróbować. Powoli uchyliłam jedno oko i co dziwne nie zamknęłam go. Później uchyliłam drugie i w taki oto sposób mogłam dowiedzieć się gdzie jestem. Czułam jakiś ruch. Jakby pomieszczenie, w którym się znajduję poruszało się. W środku były dwie osoby ubrane w stroje lekarskie. Nie zauważyły jednak, że się obudziłam. Rozejrzałam się i zobaczyłam sprzęty medyczne. Gdzie ja jestem? Na pewno to nie jest szpital. Co się stało? No tak. Leciałam spadochronem. Dave nie mógł go rozłożyć. Jednak w końcu mu się udało. Niestety jednak dość mocno uderzyliśmy w ziemię. Pamiętam jeszcze, że zauważyłam krew i wtedy zemdlałam.
Jeden z dwójki osób zauważył, że już nie 'śpię'. Podszedł do mnie. Zauważyłam na jego stroju plakietkę. Doktor Greg Master. Zapytał mi się czy wszystko ze mną w porządku. Odpowiedziałam, że głowa mnie boli, a on powiedział, że to normalne po upadku z takiej wysokości. Wytłumaczył, że właśnie jedziemy do szpitala i jesteśmy w karetce. Tam mają zrobić mi dodatkowe badania i zobaczyć co z moją nogą. Spojrzałam na nią i zauważyłam, że opatrunek, który założył mi ratownik już przesiąkł. Zrobiło mi się nie dobrze i mocno zakręciło w głowie. Nie wytrzymałam, zemdlałam. Znowu.

Perspektywa Nialla.

Byłem w drodze do szpitala. Przeraziłem się kiedy zadzwoniła do mnie Jade i powiedziała, że Sarah miała wypadek i jest w szpitalu. Oznajmiła, że ona razem z rodzicami i Louisem już są na miejscu i czekają na informacje o stanie zdrowia blondynki. Byłem poważnie zdenerwowany i naprawdę się zestresowałem. Jeśli mojej księżniczce stało się coś poważnego to nie przeżyję.
Dojechałem na miejsce 5 minut później. Na recepcji nie chcieli mi nic powiedzieć, ale wcisnąłem im kit, że Sarah to moja narzeczona. Pani dziwnie się na mnie spojrzała, ale powiedziała gdzie leży dziewczyna. Pobiegłem tam jak najszybciej mogłem aż w końcu na korytarzu zauważyłem rodzinę Sarah i Louisa. Mama blondynki siedziała na krzesełku i płakała. Pan Campbell pocieszła ją, ale sam nie był w najlepszym stanie. Jade stała po drugiej stronie przy ścianie i miała wzrok wlepiony z podłoge. Postanowiłem podejść do szatyna, chociaż i on nie wyglądał najlepiej.
-Cześć, co z nią?-Zapytałem na wstępie.
-Wreszcie jesteś.
-Przepraszam, że tak długo. Korki i jeszcze pielęgniarka na recepcji nie chciała mnie wpuścić, musiałem wcisnąć jej kit, że Sarah to moja narzeczona. Dziwnie się na mnie spojrzała.-Skrzywiłem się lekko, ale znowu spoważniałem widząc wzrok Louisa. Patrzył na mnie tak samo jak tamta babka.
-To pewnie dlatego, że powiedziałem jej to samo.-Gdyby nie ta sytuacja pewnie zaczął bym się śmiać, ale tylko skinąłem głową.-Wracając do twojego pytania. Sarah ma teraz operacje nogi.
-Boże, jak to się wszystko stało?
-Naszej blondyneczce zachciało się czegoś szalonego, więc ten idiota Dave zabrał ją na lot ze spadochronu. Jest pełnoletnia, dlatego jej rodzice o tym nie musieli wiedzieć i oczywiście nic im nie powiedzieła. Byli naprawdę zdenerwowani kiedy zadzwonili do nich ze szpitala. Byłem u Jade, gdy dostali telefon dlatego dotarłem tu tak szybko.-Louis tłumaczył mi wszystko, ale to nie obchodziło mnie tak bardzo. Byłem wściekły na tego Dave'a i może być pewny, że oberwie mu się za niedopilnowanie wszystkiego. Na dodatek to on jej to zaproponował. Przecież facet nie jest instruktorem, a tak niebezpieczne rzeczy robi się tylko z wyszkolonymi ludźmi.
-Czy on jest tutaj?
-Tak, poszedł po kawę.-Odparł szatyn.
Skinąłem głową i postanowiłem opanować narazie swoje emocje. Przecież nie mogę mu przyłożyć na środku szpitala. Miałbym niezłe problemy i w prasie też nie wyglądałoby to najlepiej. Jeszcze Sarah by się na mnie obraziła, a to byłoby najgorsze. Usiadłem na niebieskim krześle i schowałem głowę z dłoniach. Teraz trzeba czekać na koniec operacji.

Perspektywa Sarah

Leżałam na czymś miękkim. Prawdopodobnie było to łóżko, no bo co innego? Światło w pomieszczeniu było jasne, ponieważ mimo zamkniętych oczu mogłam je lekko widzieć. Słyszałam jakieś pikanie, które brzmiało jak dźwięk tych szpitalnych urządzeń. Zaciekawiona pomieszczeniem, w którym byłam otworzyłam oczy. Rozejrzałam się dookoła. Pokój wyglądał jak szpitalny. Podejrzewałam, że właśnie tam się znajdowałam. Moja noga wisiała nad łóżkiem tak jak na tych filmach kiedy ktoś ląduje w szpitalu i ma złamaną nogę. Cała była w gipsie, od stopy do końca uda. Próbowałam sobie przypomnieć co się stało i nagle mnie olśniło. Byłam w karetce po tym jak razem w Dave'm uderzyliśmy dość mocno w ziemię. Widziałam dużo krwi i dlatego znowu zemdlałam.
Obok łóżka stało krzesełku, a na nim spał Niall. Jego włosy były w totalnym nieładzie, a pod oczami miał wory. Lekko zaczerwienione usta aż prosiły się o pocałunek. Uśmiechnęłam się lekko. Ciekawe jak długo musiałam spać skoro pozwolił doprowadzić się do takiego stanu. Czemu akurat on jest ze mną razem w pokoju, a nie moja mama czy siostra.
Wyglądał uroczo kiedy tak spał. Na pewno było mu niewygodnie na tym twardym siedzeniu, a mimo to był tu ze mną. Doceniam to. Chłopak jest naprawdę wspaniałym przyjacielem i stara się najbardziej jak może. Postanowiłam go obudzić, mimo, że mogłabym patrzeć na niego godzinami. Wyciągałam swoją dłoń, żeby dotknąć jego ramienia, kiedy blondyn nagle się poruszył. Zabrałam swoją rękę z powrotem. Przetarł swoją twarz dłonią i spojrzał na mnie. Kącik moich ust lekko drgnął do góry.
-Cześć.-Odezwałam się pierwsza.
-Sarah. Obudziłaś się. Tak bardzo się martwiłem.-Jego twarz mimo zmęczenia wyrażała samo szczęście, a uśmiech był naprawdę ogromny.-Czy mogę Cię przytulić?-Zapytał nieśmiało. Skinęłam lekko głową i pierwsza szybko do niego przywarłam. Natychmiast zacisnęłam swoje dłonie na jego koszulce, a moja głowa znalazła się w zagłębieniu jego szyi. Poczułam pocałunek na czubku mojej głowy i uśmiechnęłam się szerzej na ten mały gest. Jego ręcę przyciągnęły mnie do siebie jeszcze mocniej, jednocześnie głaszcząc moje plecy.-Tak bardzo się o Ciebie bałem.-Gdy to powiedział, po prostu się rozpłynęłam. On jest taki kochany. Jest moim ideałem. Jedyne o czym marzę to, żeby był cały mój. Niestety nigdy tak nie będzie. Zawsze będzie też należał do fanek, a ja po prostu jestem samolubna i nie potrafiłabym się nim dzielić.
Odsunęłam go delikatnie od siebie tak, abyśmy nadal byli blisko. Spojrzałam mu prostu w oczy i już wiedziałam co chcę zrobić. Może będę żałowała tego jednego momentu zapomnienia i po tym wszystko się zmieni, ale tego właśnie chcę. Przybliżyłam swoją twarz do jego. Widać było, że jest zaskoczony, ale pozytywnie. Kiedy właśnie mieliśmy mieć tą jedną chwilę tylko dla siebie, drzwi od pomieszczenia się otworzyły.
-Niall przyszłam Cię zmienić..-Momentalnie obydwoje spojrzeliśmy w kierunku osoby, która postanowiła nam przeszkodzić. W progu stała Jade, która nawet chyba nie zwróciła uwagi na naszą odległość od siebie. Uśmiechnęła się szeroko i podbiegła do łóżka. Odpychając Nialla przytuliła mnie do siebie. Zauwżyłam jak blondyn wstaje. Powiedział coś w rodzaju 'Pójdę po lekarza' i wyszedł. Postanowiłam udawać, że nic przed chwilą się nie wydarzyło i przyciągnęłam do siebie bliżej siostre. Po jakimś czasie oderwałyśmy się, a Jade usiadła obok mnie na łóżku. Jej uśmieszek uświadomił mnie w tym, że jednak widziała całe zajście.
-Nie myśl sobie, że odpuszczę Ci rozmowę na ten temat.-Zaśmiałam się i machnęłam jedynie ręką na znak, że nie chcę teraz o tym rozmawiać. W tym samym momencie przez drzwi wszedł lekarz razem z moimi rodzicami, babcią, Niallem, Louisem i Dave'm. Uśmiechnęłam się do tego ostatniego, co miało oznaczać, żeby nie obwiniał sie za to wszystko. Odwzajemnił to i tak jak reszta osób stanął przy łóżku. Mama podeszła do mnie i tak jak kilka minut temu Jade, wtuliła się we mnie.
-Tak bardzo się martwiliśmy.-Wyszeptała, a ja pokiwałam głową. Tata i babcia zrobili to samo co mama i już po chwili lekarz zaczął mówić.
-Cieszę się, że tak szybko się obudziałaś Sarah. Jestem doktor Greg Master. Twoja noga jest złamana. Jest to złamanie otwarte, co jest bardzo poważne. Musieliśmy przeprowadzić operację, abyś w przyszłości nie miała z nią dużych problemów. Wszystko na szczęście poszło po naszej myśli i ten gips musisz nosić jeszcze przez miesiąc. Po za tym nie miałaś żadnych większych obrażeń, prócz kilku zadrapań.-Pokiwałam głową na znak, że rozumiem. To nie jest jeszcze najgorsze, chociaż mogłam skończyć lepiej.
-Doktorze, długo będę musiała tu zostać?
-Myślę, że poleżysz jeszcze z trzy dni i będziemy mogli wypuścić Cię do domu.
-Dobrze, dziękuję za wszystko.-Uśmiechnęłam się do mężczyzny. Odpowiedział, że to jego praca i wyszedł. Po tym jako pierwszy podszedł do mnie Dave.
-Sarah, tak bardzo Cię przepraszam. Sprawdzałem ten spadochron kilka razy i wszystko było w porządku. Nie mam pojęcia jak to się mogło stać.-Zauważyłam jak Niall przewrócił oczami. Zdecydowanie nie pałał miłością do ochroniarza.
-Jest okay Dave. Nie gniewam się. Wiem, że to nie twoje wina.-Uśmiechnął się do mnie, a później oznajmił, że odwiedzi mnie jutro.
Następnie podszedł do mnie Louis, który od razu mnie do siebie przytulił. Odwzajemniłam uścisk i przymknęłam lekko oczy.
-Och Sarah, a mówiłem Ci żebyś uważała.-Powiedział mi cicho na ucho, tak żeby nikt nie usłyszał. Gdyby wszyscy dowiedzieli się, że szatyn wiedział o moim wyskoku to byłaby katastrofa. Jade by go znienawidziła, a rodzice zabroniliby się mi z nim spotykać. Nie wiem jaka byłaby reakcja Nialla. Prawdopodobnie wybaczyłby mu. W końcu to jego najlepszy przyjaciel.
Kiedy się od siebie odsuneliśmy do łożka znowu podeszła mama.
-Kochanie, musimy porozmawiać. Ja i tata dużo o tym myśleliśmy i zdecydowaliśmy, że tak będzie najlepiej.- Oznajmiła. Zmarszczyłam brwi, bo nie miałam pojęcia o czym może mówić.-Lepiej, żeby twoi przyjaciele wyszli. Może nie chcesz, żeby się teraz dowiedzieli.
-Nie mam przed nimi tajemnic.-Powiedziałam stanowczo, a mama pokiwała głową. Westchnęła i spojrzała mi w oczy.
-Wyjeżdżamy z Londynu już za tydzień.



JEŚLI PRZECZYTAŁEŚ, SKOMENTUJ! :)
Po pierwsze, przepraszam, że nie było tak długo tego rozdziału, ale jestem teraz chora, w szkole mam dużo nauki i jeszcze Zayn :( Nie będę pisać na jego temat, bo na prawdę nie chcę się o tym wypowiadać. Jestem za bardzo przybita jego odejściem. Wracając do rozdziału, to nie jest on najlepszy. Myślę, że nie będę ciągnęła tej historii nie wiadomo jak długo i jeszcze około 5 rozdziałów i koniec pierwszej części. Jestem już zdecydowana na pisanie drugiej, bo mam naprawdę świetny pomysł i nie będzie to takie typowe, że dwa lata później i oni nagle się spotykają i jest kolorowo itd. Taki mały spojler. Możecie się teraz domyślać co wymyśliłam. :) Do następnego xx.

sobota, 14 marca 2015

Rozdział 11

Przez trzy dni nie robiłam nic konkretnego. Dwa razy spotkałam się z Louis'em, a raz spotkałam Dave'a. Ochroniarz obiecał mi, że za kilka dni zadzwoni i umówimy na się na zrobienie czegoś szalonego. Już nie mogę się doczekać. Od dziecka marzyłam żeby skoczyć ze spadochronu albo na takim prawdziwym bungee. Oby moje marzenie się spełniło.
Co do Niall'a to między nami było dobrze. Pisaliśmy od czasu do czasu. Chłopak proponował spotkanie, ale napisałam, że ostatnio źle się czuje. Oczywiście kłamałam. Fizycznie czułam się świetnie. Gorzej z moim stanem psychicznym. Myślałam, że ta umowa z szatynem jest dobrym pomysłem, ale chyba się przeliczyłam. Nie potrafię spędzić czasu z Niall'em nie myśląc o tym, że to z nim chciałabym się całować. Że to on powinien nazywać mnie 'kochaniem' czy 'skarbem'. Że to on jest tym właściwym chłopakiem. 
Z drugiej strony Louis jest fantastyczny. Serio, mega fantastyczny. Zabawny, miły, przystojny i bardzo dobry w łóżku. Mogłabym ich porównać, ale to by było nie fair, ponieważ dużo bardziej podoba mi się Niall, a z Louis'em robiłam te wszystkie rzeczy. W sumie gdyby blondyn nie był sławny to między nami byłoby na pewno coś więcej. No cóż. Życie nie zawsze jest perfekcyjne, a ja nie chcę przeżywać załamanie po moim powrocie do NY. Dobrze, że do Louis'a nic nie czuję, to by była kompletna katastrofa.
Tak wogóle to muszę pomyśleć o mojej przyszłości. Skończyłam właśnie szkołę i nie mam pojęcia co chcę robić w przyszłości. Może zrobię sobie roczną przerwę tak jak moja siostra? Ona skończyła szkołę rok temu i postanowiła odpocząć od nauki. Zamieszkała przez ten czas z rodzicami i zrobiła sobie 12-nasto miesięczne wakacje. To był dla niej naprawdę dobry pomysł, bo odżyła i teraz jest gotowa żeby pójść na te jej studia psychologiczne. Jeśli mieszka się w takim mieście jak Nowy York to jest to bardzo dobry zawód. Ciągle tam same rozwody, po których dzieciaki nie mogą się pozbierać i skłóceni rodzice zapisują je na te terapie do psychologa, który albo im pomoga albo i nie. Zdarzają się też inne przypadki, ale jest tego naprawdę za dużo, żeby spamiętać je wszystkie.
Ja nigdy nie myślałam o tym jak będzie wyglądać moja przyszłość, ale tak szczerze to właśnie to jest mój największy strach. Nie mam żadnego talentu. No chyba, że wydawanie rozkazów i mocny charakter się liczą. Kiedyś myślałam nad lekarzem, ale stwierdziłam, że widok krwi mnie obrzydza. Kiedy byłam młodsza rodzice powtarzali mi, że z moim fantastycznym władczym uosobieniem byłabym dobrym prawnikiem. Teraz gdy jestem starsza, myślę, że może mieli rację i powinnam zastanowić się nad właśnie tymi studiami.
Moja decyzja jest taka: robię sobie rok przerwy, w trakcie którego zdecyduję, jaka droga życiowa jest dla mnie najlepsza.
Leżałam na łóżku i wyobrażałam sobie jak bym wyglądała w tej długiej prawniczej todze, kiedy poczułam obok siebie wibracje. Nie patrząc na wyświetlacz obebrałam.
-Słucham?-Powiedziałam miłym tonem.
-Cześć Sarah, tu Dave.
-Cześć, co tam?-Zapytałam grzecznie. Miałam jakiś taki dobry humor.
-Pamiętasz jak obiecałem ci, że kiedyś zrobimy coś szalonego?-Nagle mój entuzjazm jeszcze bardziej sie powiększył.
-No pewnie, że pamiętam.
-W takim razie bądź gotowa na 15. Zabieram cię na skok spadochronem.-Moja mina wyglądała jak duże O. Nareszcie spełnie swoje marzenie!
-Już nie mogę się doczekać, wyślę ci mój adres sms-em.-Ochroniarz przytaknął i powiedział jeszcze, żebym nie ubierała się za grubo tylko lekko i przewiewnie.

Boże, to już zaraz. Za kilka minut przyjedzie po mnie Dave i naprawdę nie mogę się już tego doczekać. To doświadczenie zapamiętam do końca życia. Nie wiele osób ma szansę skoczyć ze spadochronu i to jeszcze z kimś doświadczonym. Założyłam na siebie jedne z moich grubszych getrów, podkoszulkę, a na nią sweter. Miało być lekko, przewiewnie i na pewno wygodnie, więc tak jest.
Postanowiłam nie powiadamiać rodziny, nawet Jade, o tym, że zrobię tą szaloną rzecz, ponieważ wiem, że za pewne by mi zabronili. Powiedziałam tylko, że wychodzę z kolegą, a Jade oczywiście, że nie jest to Niall, ani Louis. Była zawiedziona tym pierwszym, ale próbowała po sobie tego nie pokazać.
Nie mogłam usiedzieć w miejscu, dlatego bardzo sie ucieszyłam kiedy usłyszałam dzwonek do drzwi. Niestety za nimi stał ktoś inny. Louis.
-Cześć słonko.-Chłopak dał mi buziaka, a ja zaprosiłam go do środka.
-Louis, posłuchaj. Dzisiaj nie mogę, zaraz przychodzi do mnie kolega i idę z nim coś zrobić.-Powiedziałam lekko krzywiąc twarz. Nie zabrzmiało to najlepiej. Szatyn uniósł zdziwiony brew i skinął głową.
-Dobrze, ale powiedz mi co będziesz z nim robić.-Westchnęłam.
-Okej, tylko nie krzycz.-Pokiwał glową, więc kontynuowałam.-Ja-będę skakać ze spadochronu, razem z nim.-Uśmiechnęłam się lekko, a oczy Louis'a się powiększyły dość bardzo.
-Co? Zwariowałaś! Przecież coś może ci się stać!-Położyłam swoją dłoń na jego buzi, a on momentalnie zamilkł. Drugą dłoń podniosłam do swojej twarzy i palec wskazujący położyłam na swoich ustach. Zrobiłam ten dźwięk 'Sz' i zdjęłam obie swoje dłonie.
-Spokojnie, Dave jest wyszkolony i już nie raz skakał. Nim mi się z nim nie stanie.-Zapewniłam Louis'a. Chwilę się zastanawiał, ale w końcu zrozumiał i z westchnieniem skinął głową. Uśmiechnęłam się do niego i zbliżyłam z chęcią pocałowania, ale znowu zadzwonił dzwonek do drzwi.-To pewnie on, pójdę otworzyć.
Nie myliłam się, za drewnem stał ochroniarz z wielkim uśmiechem na ustach. Przytulił mnie i dał buziaka w policzek, a ja zaczęłam się ubierać do wyjścia. W korytarzu stanął Louis i tak jak Niall kilka dni temu, zmrużył na mojego kolege oczami. Dave podszedł do niego i przedstawił się, a szatyn, co mnie bardzo zdziwiło, odwzajemnił jego gest. Jestem pewna, że chłopak tylko się o mnie troszczy. Nie jest zazdrosny, co dało mi do myślenia, że on nic do mnie nie czuje. Ucieszyłam się i podeszłam do nich.
-To co Dave? Jedziemy?-Zapytałam, a mężczyzna skinął głową. Powiedział, że poczeka w samochodzie i wyszedł. W korytarzu zostałam tylko ja i Louis. Podszedł do mnie i przytulił.
-Uważaj na siebie i zadzwoń kiedy już wylądujesz.-Uśmiechnęłam się i mocniej w niego wtuliłam.
-Zrobię tak.

Godzinę później, helikopter

-Pamiętasz co masz robić?-Zapytał mnie Dave. Pokiwałam głową na tak. Brunet wyjaśnił mi wszystko, a ja starałam się wszystko zapamiętać. Wystarczy że będę mocno trzymać swoimi nogami jego nogi, a moje ręcę będą wzdłuż mojego ciała. Wydaje się proste, ale jestem naprawdę zestresowana i boję się, że wszystkiego zapomnę, kiedy będziemy lecieć. Gdy nasza odległość od ziemi będzie odpowiednia Dave otworzy spadochron i wszystko będzie w porządku. Oby wyszło w porządku.
-Powtórz mi jeszcze raz, z jakiej odległośc od ziemi skaczemy?
-1300 metrów.-Nabrałam powietrza i jeszcze bardziej się zestresowałam.-Spokojnie Sar, będzie dobrze.-Kiwnęłam głową i uśmiechnęłam się do niego.
Pilot ogłosił, że za 3 minuty osiągniemy odpowiednią wysokość i będziemy mogli skoczyć. Mimo strachu bardzo chciałam to zrobić. Byłam pewna, że z Dave'em nic mi nie grozi i wszystko pójdzie w porządku. Tego postanowiłam się trzymać. Nie wiem, kiedy minął ten czas, ale dosłownie teraz przede mną otwierają się 'drzwi' przez które mamy wyskoczyć. Ochroniarz przytulił mnie ostatni raz, pocałował w głowę i wyszeptał, że wszystko pójdzie po naszej myśli.
Wylecieliśmy. Zrobiłam tak jak mówił mi Dave. Objęłam go nogami, a ręcę położyłam wzdłuż ciała. Brunet oznajmił mi że przelecieliśmy 100 metrów. Przed wylotem powiedział, że spadochron trzeba otworzyć kiedy będziemy 400 metrów od ziemi., a lecieć będziemy około minuty. Rozglądałam się dookoła i spodobał mi się widok, który widziałam. Pode mną znajdowała się piękna polana, w kolorach takich jak żółty, pomarańczowy, zielony czy brązowy. Cudowny widok. Żałowałam, że nie mogę tego nagrać, albo zrobić chociaż zdjęcia. W oddali można było zauważyć Londyn. Widziałam wysokie wierzowce i samoloty, które wylatywały z lotniska. Pomyślałam o tym, że chciałabym umieć latać. Łatwo byłoby uciec od tych wszystkich problemów, które nas atakują z każdej strony. Chciałabym mieć teraz przy sobie Niall'a i z nim widzieć te śliczne krajobrazy. Na pewno jemu też by się spodobało.
Z myśli oderwał mnie głos Dave'a oznajmiający, że do ziemi zostało około 850 metrów. Już niedługo będziemy lądować. Ciekawe czy Louis powiedział mojej siostrze o tym gdzie pojechałam. Nie zdziwiłabym się gdyby tak zrobił, chodź mam nadzieję, że zatrzymał mój sekrecik dla siebie. Mama i tata zabiliby mnie za to, że nie powiedziałam im o tym co chcę zrobić. Właściwie o tym co teraz robię. Nie myśleliby pewnie o tym, że przeżyłam i doznałam takiego wspaniałego uczucia wolności, tylko o tym, że było to niebezpiczne.
-Zostało jeszcze 450 metrów, zaraz otworzę spadochron.-Powiedział Dave, a ja zaczęłam żałować, że nie wybraliśmy większej odległości od ziemi. Te 50 metrów pokonaliśmy szybko i kiedy Dave chciał otworzyć spadkochron, to on nie chciał wyjść. Na początku mnie uspokajał i powiedział, że czasami to się zdarza, ale kiedy byliśmy 100 metrów niżej on również zaczął panikować. Przeklinał na spadochron i ciągle próbował go otworzyć. Udało mu się dopiero kiedy do ziemi zostało nam 100 metrów i mimo rozłożonego materiału i tak lecieliśmy szybko. Gdy bardzo blisko nas widziałam ziemie, zaczęłam krzyczeć. Ochroniarz próbował zapanować nad naszą prędkością jak i nade mną. Nie panując na swoimi ruchami puściłam nogami chłopaka. Krzyczał na mnie, że mam go złapać, ale ja byłam za bardzo przestraszona żeby go słuchać. Poczułam ból. Wylądowaliśmy. Na początku nie mogłam się skupić, na niczym innym niż na tym, że żyje i nic mi nie jest. Chyba, bo właśnie wtedy poczułam ból w prawej nodze. Krzyknęłam z powodu bólu, ale to nic nie dawało. Ból trwał i nasilał się z każdą sekundą. Dave mówił coś do mnie, ale nie słuchałam go. Łzy zaczęły cieknąć strumieniami po moich policzkach. Jeszcze bardziej przeraziłam się kiedy zauważyłam krew. Spływała po mojej nodze. Nie wytrzymując widoku czerwonej cieczy, zemdlałam.



PRZECZYTALEŚ? SKOMENTUJ :)
Dobra dodałam. W końcu. Nie ma Niall'a, ale nie smućcie się w następnym rozdziale będzie go dużo. Co tu się dzieje? Sarah będzie w szpitalu? Jak myślicie? Będą przez to jakieś komplikacje? Możliwe. Przepraszam jeszcze raz, że tak długo nie było rozdziału, ale już pisałam dlaczego :) Jak coś to nie wiem czy wszystko co napisałam o tych skokach ze spadochronu jest prawdą, wymyślałam to sobie. Dziękuję za 2000 wyświetleń! Okii do nastepnego x

piątek, 13 marca 2015

Nowy rozdział

Przepraszam, żę nie było 11 rozdziału, ale we wtorek, w środę i w czwartek nie miałam czasu. Nie było mnie przez te trzy dni w domu i nie miałam na czym napisać. Obiecuję, że następny będzie w ten weekend, naprawdopodobniej jutro (sobota). Jeszcze raz przepraszam i proszę, żebyście zrozumieli :)

niedziela, 1 marca 2015

Rozdział 10

Następny dzień

Obudziłam się o 8 rano. Wcześnie jak na mnie, ale zdarzały się takie dni. Byłam pewna, że cały dzień spędzę w domu oglądając filmy, ale kiedy zeszłam na dół do kuchni zastałam tam prawdziwy huragan. Tata i Jade poważnie o czymś rozmawiali, a babcia biegała po całej kuchni i robiła jakieś ciasto. Co się dzieje? Czyżbym zapomniała o jakimś ważnym dniu? Zastanawiałam się co takiego może dzisiaj być, ale nic nie przychodziło mi do głowy. Nagle mnie oświeciło. Spojrzałam na kalendarz, który wisiał na bocznej ścianie kuchni. 21 lipca. Urodziny mamy. W kilka sekund ogarnęło mnie zaniepokojenie. Co ja teraz zrobię? Nie mam nawet głupiej czekolady żeby jej dać. Szybkim krokiem podeszłam do lodówki i zajrzałam do środka. Wyjęłam potrzebne składniki i podeszłam do blatu. Nie zwracałam uwagi na tate i siostre, którzy mnie już zauważyli i wpatrywali się w moje poczynania. Babcia nie zareagowała wogóle tylko wczytała się w przepis na tort. Chyba to był tort. Jade podeszła do mnie podczas kiedy ja kończyłam robić pierwszą kanapeczkę. Tak wiem bardzo wytwornie, ale nic innego nie wpadło mi do głowy. 

-Co ty robisz? Są przecież urodziny mamy, nie możesz sobie robić śniadania kiedy to my wymyślamy co by jej kupić.-Powiedziała do mnie z wyrzutem.
-Nie robię sobie śniadania, tylko mamie inteligentko.-Mruknęłam cicho, kończąc pierwszą część "dania".
-Ahh, w takim razie przepraszam. Kiedy zaniesiesz to mamie to pójdź się ubrać. Jedziemy w trójkę na zakupy, bo jedynie babcia pamiętała o tym, że dziś jest 21.-Westchnęła.-No chyba, że ty pamiętałaś.-Pokiwałam głową na znak 'nie'.-Uhh, co z nas za córki.
-I mąż.-Dodał tata, który teraz znajdował obok nas. 
Śniadanie dla mamy nie prezentowało się najlepiej, ale też nie najgorzej. Zostawiłam jedzenie na szafce nocnej obok łóżka,a na szafce nocnej położyłam karteczkę, na której razem z Jade i tatą napisaliśmy do mamy krótki liścik, oznajmiający jej, że w domu znajdzie tylko babcie, bo my pojechaliśmy szykować dla niej niespodziankę. Tylko, że najpierw musimy ją wymyślić. 
Chodziliśmy po tej galeri i chodziliśmy. Ja i moja siostra kupiłyśmy mamie jakieś ciuchy i do tego kosmetyki. Natomiast z tatą było trudniej. Powtarzał, że musi jej kupić coś wyjątkowego, więc chodziliśmy tutaj już jakieś 3 godziny. Kiedy przechodziliśmy obok sklepu jubilerskiego na wystawie zauważyłam śliczną bransoletkę. Pociągnęłam tatę za rękaw jego bluzy, a on zatrzymał sie obok mnie i wpatrywał w wystawę. Wskazałam  palcem błyskotke, a na twarzy taty wyskoczył wesoły uśmiech. Od razu wszedł do środka a ja i  Jade za nim. Były do wyboru cztery kolory. Biały, srebrny, złoty i niebieski. W trójkę zdecydowaliśmy się na biały, a kasjerka zapakowała bransoletkę. Tata zapłacił i skierował się szczęśliwy do wyjścia z budynku. 
Kiedy jechaliśmy samochodem czegoś mi ciągle brakowało. Jakby to co kupiliśmy dla mamy nie wystarczało. Zastanawiałam się o co takiego może chodzić? Przecież mamie na pewno wszystko się spodoba i powie, że wcale nie musieliśmy tego dla niej robić. Mimo wszystko męczyło mnie to do końca drogi. Wysiedliśmy z auta i weszliśmy do domu. Z korytarza dało sie wyczuć zapach czekolady, co oznacza, że babcia skończyło już tort. Całą trójką skierowaliśmy się do kuchni, a w rękach trzymaliśmy torby z prezentami. W pomieszczeniu była tylko babcia, która robiła ostatnie poprowki na swoim wypieku.
-Jest na górze.-Odparła nie patrząc na nas. Widać było, że jest w swoim żywiole kiedy skupiała się na szczegółach małego przyjęcia. 
Ruszyliśmy schodami w kierunku pokoju rodziców. Tato zapukał do drzwi, a kiedy usłyszeliśmy 'proszę' weszliśmy do środka. Mama była ubrana w ładną sukienkę i stała przy oknie.
Gdy usłyszała kroki więcej niż jednej pary nóg odwróciła się i spojrzała na nas. Jej wzrok poleciał na torby w naszych rękach i widziałam jak lekko uśmiecha sie pod nosem. Tata podszedł do mamy jako pierwszy i kiedy dał szybkiego buziaka w usta, wręczył jej prezent. Mama wyjęła pudełko z torebki i otworzyła je. Kiedy zobaczyła błyskotkę od razu ją wyjęła i zażyczyła sobie aby tata założył jej ją na nadgarstek. Widać było, że jest bardzo szczęśliwa i wzruszona. Potem przyszła kolej na mnie i na Jade. Życzyłyśmy mamie wszystkiego najlepszego i te inne rzeczy, które się mówi, gdy ktoś ma urodziny. Rozmawialiśmy jeszcze przez chwile, ale później usłyszeliśmy krzyk babci oznajmiający, że wszystko jest już gotowe.
Schodziliśmy na dół, kiedy poczułam uścisk na ramieniu. Obejrzałam się za siebie i zobaczyłam wpatrującą się we mnie siostre. Kiwnęła głową na nasz pokój, a ja przytaknęłam. Oznajmiłyśmy mamie, że zaraz zejdziemy i skierowałyśmy się do pomieszczenia. Jade zamknęła za mną drzwi i usiadła na łóżku. Poszłam w jej ślady.
-Mam pomysł.-Oznajmiła.
-No, dawaj.
-Bo Niall jest sławny i raczej zna te wszystkie sławy co nie?-Zapytała, a ja skinęłam głową.-Co ty na to żeby poprosić go o to żeby załatwił jeszcze na dzisiaj prywatny koncert Ed'a Sheeran'a. Wiesz jak mama go uwielbia, a my możemy przecież zapłacić. Stać nas na to, chyba.-Zmarszczyła brwi, a ja byłam w nie małym szoku. Tak, właśnie tego mi brakowało. W samochodzie widziałam, że moja siostra była równie zamyślona jak ja. Pewnie chodziło jej to samo po głowie. Że czegoś brakuje, na dzisiejszych urodzinach mamy.
-To jest świetny pomysł. Już do niego dzwonię.-Jade z podekscytowaniem skinęła głową i wpatrywała się w moje poczynania. Wyjęłam telefon z kieszeni i wybrałam numer blondyna. Odebrał od razu.
-Co tam?-Zapytał radośnie.
-Słuchaj, mam do ciebie mega prośbę.
-Dla ciebie wszystko, Sarah. Słucham.-Powiedziałam mu, że moja mama ma dziś urodziny i jak bardzo lubi ona Ed'a. Niall ciągle powtarzał 'mhm', 'tak', 'jasne'. Kiedy doszłam do sedna, lekko się skrzywiłam. Głupio trochę go tak prosić no, ale czego nie robi się dla rodziny. Po kilku minutach skończyłam mówić. Chłopak chwilę się zastanawiał, ale później powiedział, że wszystko załatwi i jeszcze dzisiaj przyjedzie do nas sam Edward Christopher Sheeran. Wow. Gdy chciałam się rozłączyć blondyn mnie jeszcze zatrzymał.
-A czy ja też mógłbym wpaść na kawałek tortu? Zabrałbym moją mamę, przydałoby się jej tak posiedzieć wśród przyjaznych osób.-Zapytał. Chwilę się zastanawiałam. No bo nie wiadomo co na to mój tata. No, ale w urodziny jego żony chyba nie będzie robił awantury.
-Ok, zgoda. Zabieraj mame i przyjedź.-Zgodziłam się i tak szczerze to cieszę się że przyjedzie. Po wczorajszej rozmowie z nim myślałam, że jest między nami napięta atmosfera, ale na szczęście nie. Mam nadzieję tylko, że nie zabierze Louis'a. Byłoby słabo, po tym jaką umowę zawarliśmy. 
-Przyjedziemy w trójkę, z Ed'em. Do zobaczenia kochanie.-Rozłączył się. Chyba nie planował powiedzieć 'kochanie' no, ale nie mam mu tego za złe. Jak raz mu się wymsknie to nic. Odłożyłam telefon na półkę i spojrzałam na moją siostre. Pokiwałam głową na znak, że wszystko załatwione, a Jade pisnęła cicho szczęśliwa. Kiedy chciałyśmy wychodzić zapytała jeszcze o jedną rzecz.
-Niall też przyjedzie? Bo to co mówiłaś..-Przerwałam  jej.
-Tak, przyjedzie razem ze swoją mamą.
-Wow, poznam Laure Horan. Muszę się dziś dobrze zachowywać.-Zaśmiałam się lekko pod nosem i razem zeszłyśmy do kuchni. W środku mama i babcia ściskały się. Pewnie babcia składała mamie życzenia. Odchrząknęłam. Wszyscy włącznie z szeroko uśmiechniętą Jade wpatrywali się we mnie.
-Mamy dla ciebie mamo jeszcze jedną niespodziankę, która przyjedzie trochę później, więc jak mogliśmy poczekać jeszcze trochę z tortem?-Mama z entuzjazmem skinęła głową. Od zawsze uwielbiała niespodzianki, więc nie ma się co dziwić jej radości. Babcia westchnęła zawiedziona i lekko wkurzona, ale również skinęła głową. Tata natomiast zmrużył oczy i wpatrywał się w nas z nieodgadniętym wyrazem twarzy. Machnęłam ręką żeby poszedł za mną to wszystko mu wyjaśnie. Oby się nie wkurzył.

Siedzieliśmy w salonie wszyscy, łącznie z babcią. Czekaliśmy na przyjazd ostatnich gości. Mama ciagle dopytywała się co to za niespodzianka, ale cała nasza trójka milczała. Nie powiedzieliśmy babci, bo ta by mogła wszystko wygadać. Kiedy powiedziałam tacie o prywatnym koncercie ucieszył się, bo wiedział jak mama bardzo lubiła piosenki Sheeran'a. Gdy oznajmiłam mu, że załatwił to Niall przyjął to ok i powiedział coś w stylu 'może się co do niego myliłem', ale kiedy powiedziałam mu, że przyjedzie tu razem z Ed'em i zabierze jeszcze swoją mamę to lekko się wkurzył. Uciszyłam go tym, że powinien być wdzięczny blondynowi za sprowadzenie tu idola mamy i tym, że nie powinien się kłócić w jej święto. Przeprosił mnie, co było kolejnym zdziwieniem w dzisiejszym dniu i powiedział, że nie może się doczekać, żeby zobaczyć mine mamy. Tak, więc minęła jakaś godzina, a babcia była coraz bardziej wkurzona marudzeniem mamy i tym, że gości nie ma tak długo. Niall nie powiedział ile mu to zajmie, ale mam nadzieję, że już nie zaraz przyjadą. Jak na zawołanie usłyszeliśmy dzwonek do drzwi. Widziałam jak oczy mamy powiększają się z podekscytowania. Wstałam i weszłam do korytarza. Przed otworzeniem drzwi nabrałam powietrza i spokojnie je wypuściłam. Nacisnęłam na klamkę i kiedy byłam pewna, że za drzwiami ujże Niall'a z resztą gości, tam stał ktoś inny.
-Louis? Co ty robisz tu do cholery?-Zapytałam wściekła. 
-Przyjechałem do ciebie, skarbie.-Nachylił się i dał mi buziaka w usta. Chciał to pogłębić, ale odepchnęłam go od siebie i szybko wepchnęłam do środka. -Coś się stało?-Zapytał i zmarszczył brwi. Ściągną buty i wszedł w głąb domu. Weszłam za nim.-Oo, dzieńdobry wszystkim.-Powiedział lekko zdziwiony. Widziałam jak mama przekręca głowę w bok i jak smutek maluje się na jej twarzy. Tata nie wiedział kto to jest i bez namysłu wypalił.
-To jest ten Ed Sheeran? Czemu mama nie cieszy się na jego widok?-Zapytał zdzwiony. Spanikowana spojrzałam na tatę i pokręciłam lekko głową. Widziałam jak Jade chowa głowę w dłonie, a babcia śmieje się pod nosem. Louis stał i nie wiedział o co chodzi. Mama zszokowana spojrzała na mnie i po chwili słyszałam jej głośny pisk. Boże. Zachowuje się jak nastolatka.
-Ed Sheeran tu przyjedzie? O mój boże. Czemu mi nie powiedziałaś? Ubrałabym sie lepiej i..-Nie dokończyła bo znowu zadzwonił dzwonek. Mama wstała i wygładziła sukienkę. Przeczesała dłońmi włosy i uśmiechnęła się szeroko. Przewróciłam oczami i poszłam otworzyć. Tym razem za drzwiami stał Niall, obok niego ubrana w ładną sukienke Laura, a za nimi stał jak podejrzewam Ed. Blondyn przytulił mnie i dał całusa w policzek. Wszedł jak do siebie do domu, zdjął buty i obrócił się w moją stronę. Jego mama zrobiła to samo i Ed też. Niall przedstawił nas sobie (mnie i Sheeran'a) i wszedł do salonu. Później już jakoś wszystko szybko się działo. Niall na początku zdziwiony podszedł do Louis'a, ale on jakoś sie wyplątał z tej sytuacji i zaczęli rozmawiać. Ed, moja mama i Laura rozmawiali. Mama była bardzo podekscytowana i wymieniła mu piosenki, które chciałaby usłyszeć. Chłopak zrobił to z wielką przyjemnością, a po krótkim koncercie, dał jej autograf i zrobili sobie kilka fotek. Zauważyłam, że do ich rozmowy wtrąciła się Jade, więc zaśmiałam się po cichu. Po drugiej stronie pokoju stał Niall, Louis i mój tata. Śmiali się z czegoś. Chwila. Mój tata dobrze się bawi w towarzystwie Niall'a? Wow. Może go zaakceptuje i nie będę musiała niczego już przed nim ukrywać. Nie zastanawiając się długo podeszłam do nich. 
-Co was tak bawi chłopcy?-Zapytałam wesoło. Spojrzeli na mnie, a ja zauważyłam, że tato położył rękę na ramieniu blondyna.
-Ten chłopak ma świetne poczucie humoru.-Uśmiechnął się, a ja widziałam ulgę w tych ślicznych niebieskich oczach. -Wiesz co, może jednak nie jesteś taki najgorszy blondasku.-Zachichotałam na określenie jakim tato nazwał Niall'a. Chwile w czwórke porozmawialiśmy, ale później babcia oznajmiła, że wszystko jest już gotowe (było już kilka godzin temu) i wszyscy przeszli do kuchni. Usiadłam pomiędzy Jade, a Louis'em. Niall siedział naprzeciwko mnie. Zaśpiewaliśmy wszyscy mamie sto lat, a Ed miał swoją specjalną solówkę, ponieważ mama go o to poprosiła. Już, 44-latka zdmuchnęła świeczki, a następnie babcia pokroiła tort. Każdy chwalił jaki to jej świetny wyszedł, a babcia odpowiadała 'wiem'. Ah ta skromność. Kiedy byłam w połowie swojej porcji poczułam dłoń na swoim kolanie. Spojrzałam w bok na Louis'a, ale on tylko uśmiechał się pod nosem i jadł swoją część słodyczy. Na początku go ignorowałam, ale on sunął ręką coraz wyżej i wyżej, aż w końcy poczułam jego palce przy pasku moich spodni. Natychmiast strzepnęłam jego dłoń i spojrzałam na niego karcąco. On ledwo widocznie wzruszył ramionami i uśmiechnął się słodko. Przewróciłam oczami i skończyłam jeść swój kawałek. Słyszałam jak moja mama i Laura dobrze się dogadują. Wymieniły się nawet numerami telefonu. Może mama wreszcie będzie miała przyjaciółke. 
Po trzech może czterech godzinach wszyscy pojechali. Razem z Jade, mamą i babcią sprzątnełyśmy kuchnie, a później razem z siostrą skierowałyśmy się do naszego wspólnego pokoju. Wzięłam prysznic,a po mnie poszła Jade. Czytałam książkę, kiedy usłyszałam krótką melodyjkę, oznaczającą nową wiadomość.

Od: Louis
Spotkamy się jutro? Dzisiaj nie mogłem wytrzymać xx

Do: Louis
Przyjadę do ciebie po południu :) x
Odkładałam telefon na szafkę, kiedy do pokoju weszła moja siotra. Położyła się na swoim łóżku i odezwała.
-Niall się zmienił.-Powiedziała.
-W jakim sensie?
-No, od kiedy cię poznał nie mówią o nim w prasie jak o dziwkarzu. No i wogóle nie chodzi codziennie na imprezy, myślę, że to dla ciebie.
-Może.-Odpowiedziałam wymijająco. Nie chciałam słuchać o Niall'u z inną dziewczyną. Wogóle nie chciałam słuchać o Niall'u podczas gdy mam umowę z Louis'em. Nie czuję się z tym najlepiej. 
Jade westchnęła czując, że nie mam ochoty na rozmowę. Obróciłam się na prawy bok, zgasiłam lampke i zamknęłam oczy. Jedynę o czym marzę to sen po tym zwariowanym dniu.


PRZECZYTAŁEŚ? SKOMENTUJ :)
Jest 10-siątka. Mam nadzieję, że was satysfakcjonuje. Mi się szczerze podoba, jedynie końcówka mogła wyjść lepiej. Kończą mi się ferie, więc teraz rozdziały będą co tydzień, a czasami nawet co dwa tygodnie. Zresztą teraz też w większości były tak dodawane, więc wiele się nie zmieni. Do następnego :*